Maya Joint udanie rozpoczęła zmagania w Azji, bo w Seulu doszła do półfinału turnieju WTA 500. W tym została jednak zdeklasowana przez Igę Świątek, która ograła ją 6:0, 6:2, pieczętując awans w zaledwie 66 minut. Reprezentantka Australii na kolejny półfinał czekała do zmagań w Hongkongu, tym razem żegnając się z marzeniami jeszcze szybciej. O finał zagrała z tenisistką, która niemal dwa lata czeka na singlowy turniejowy triumf.
Dla Mayi Joint kończący się sezon jest przełomowy, ponieważ to właśnie w 2025 roku 19-letnia tenisistka sięgnęła po pierwsze turniejowe triumfy. Wygrała singlowe zmagania rangi WTA 250 w Rabacie i Eastbourne, w pierwszym z miast sięgając także po zwycięstwo w turnieju deblowym. W bardziej prestiżowych imprezach nie szło już jej tak dobrze, szybko żegnała się z wielkoszlemowym Wimbledonem czy “tysięcznikami” w Waszyngtonie i Montrealu. Z Cincinnati pożegnała się po trzeciej rundzie, w US Open po drugiej. Przełamanie nadeszło dopiero w Seulu.
Joint przez pierwsze rundy turnieju WTA 500 w Korei Południowej szła jak burza, aż trafiła na Igę Świątek w półfinale. Polka, która zaledwie kilka godzin wcześniej ograła w ćwierćfinale Barborę Krejcikovą, poradziła sobie także z 19-letnią rywalką. Wygrała 6:0, 6:2, pieczętując awans w 66 minut.
“19-letnia Australijka najprawdopodobniej na długo zapamięta ten mecz. Było to bowiem jej premierowe starcie z Igą Świątek, a zakończyło się dla niej w sposób niezwykle bolesny. Nasza wiceliderka rankingu WTA była bezlitosna, oddając rywalce tylko dwa gemy w drugim secie” – tak relacjonował ten półfinał Tomasz Brożek z Interii.
Maya Joint znowu boleśnie przegrała w półfinale. To była deklasacja
Joint słabiej poradziła sobie w turniejach WTA 1000 w Pekinie (trzecia runda) i Wuhan (druga runda), w Ningbo nie przebrnęła kwalifikacji, a w Tokio zdołała wygrać tylko jeden singlowy mecz. Do pewnego momentu świetnie radziła sobie za to w Hongkongu, gdzie trwa turniej WTA 250. Rozstawiona z “5” nastolatka pokonała Anastazję Sevastovą, Viktorię Morvayovą i Himeno Sakatsume, docierając do półfinału. W tym przyszło jej zagrać z Cristiną Bucsą, czyli 27-letnią reprezentantką Hiszpanii, która jedyny triumf w turnieju singlowym pod egidą WTA odniosła w grudniu 2023 roku w Limoges (turniej WTA 125).
Bucsa (68. w rankingu WTA) do półfinału przystąpiła wypoczęta, ponieważ po wycofaniu się Belindy Bencic nie musiała rozgrywać ćwierćfinałowego starcia ze Szwajcarką. I dość szybko w starciu z Joint (32. w rankingu) zaczęła akcentować swoją przewagę. Przy stanie 2:2 miała pierwszego break pointa i wprawdzie go nie wykorzystała, ale już przy kolejnym podaniu rywalki zdołała uzyskać przełamanie. Sama pewnie prezentowała się w swoich gemach serwisowych, a w dziewiątym gemie wykorzystała czwartą piłkę setową, triumfując 6:3.
Drugi set potoczył się błyskawicznie, a 19-latka stanowiła tło dla Hiszpanki. W sumie ugrała zaledwie gema, sama dwukrotnie została przełamana i to nawet nie stawiając większego oporu rywalce. Bucsa szła jak burza i już po 57 minutach mogła cieszyć się ze zwycięstwa 2:0 (6:3, 6:1) oraz awansu do finału, w którym zagra z rozstawioną z “3” Viktorią Mboko.



Leave a Reply