Iga Świątek miała już skończone 17 lat, gdy na kortach Wimbledonu wygrałą swój pierwszy turniej Wielkiego Szlema wśród juniorek. A w tym roku triumfowała na trawie w tej najważniejszej rywalizacji. 20 minut po niej swój finałowy mecz wśród juniorek zwycięsko zakończyła zaś Mia Pohankova – Słowaczka miała jeszcze 16 lat, tydzień temu świętowała kolejne urodziny. A teraz zadebiutowała w Ćennaju w zawodach WTA. I to jak! Po północy lokalnego czasu awansowała do ćwierćfinału.
W świecie tenisa przejście z rywalizacji juniorskiej do profesjonalnej jest niezwykle trudne – przekonało się o tym wiele zawodniczek, które świętowały triumfy jako nastolatki. Niektóre tenisistki potrzebują czasu, czasem nawet kilku lat, by zaistnieć w zawodowej rywalizacji. Iga Świątek wygrała swój pierwszy juniorski Wimbledon jako 17-latka, pół roku później na dobre zaczęła zmagania w WTA, w trzecim występie w głównej drabince w Lugano po raz pierwszy dotarła do najlepszej ósemki. A za moment wygrała ćwierćfinał i półfinał, zagrała o tytuł, półtora miesiąca przed 18. urodzinami. W zawodach rangi 250, pozwalających mocno odbić się w rankingu, w przypadku sukcesu.
Już jako 19-latka triumfowała we French Open, wtedy rozpoczął się jej marsz na sam szczyt.
Podobne marzenia miały czy mają także i jej rywalki. Mirra Andriejewa pierwsze dwa turnieje rangi 1000 wygrała wiosną tego roku, jeszcze przed 18. urodzinami. Iva Jović 18. urodziny będzie miała w grudniu, a przecież dziś jest już 35. na świecie, a we wrześniu wygrała WTA 500 w Guadalajarze.
A teraz być może jesteśmy świadkami początkowej fazy eksplozji kolejnego wielkiego talentu.
WTA Ćennaj. Sensacyjna 17-latka już w ćwierćfinale. O talencie Mii Pohankovej wkrótce może być bardzo głośno
Mowa o Mii Pohankovej, która kilka dni temu świętowała 17. urodziny. Latem wygrała juniorski Wimbledon – dokonałą tego kilkanaście minut po historycznej wiktorii Igi Świątek i 6:0, 6:0 Polki z Amandą Anisimovą. Na innym korcie ograła Julietę Pareję 6:3, 6:1, a polscy kibice mogą pamiętać Amerykankę z półfinałowego starcia w Bogocie na początku kwietnia z Katarzyną Kawą.

Mia PohankovaISHIKA SAMANT/Getty Images via AFPAFP
Doświadczenie z profesjonalnych turniejów młodej Słowaczki? Niewielkie, raptem sześć turniejów ITF i dzika karta do kwalifikacji w tym roku w Berlinie. Przegrała jednak trwające 104 minuty starcie z Kateriną Siniakovą 6:7 (5), 1:6.
Za to pierwsze zwycięstwo z zawodniczką z najlepszej setki ma już dawno za sobą – rok temu w Trnawie pokonała Oceane Dodin. A przy okazji wygrała cały turniej rangi ITF W75 – jako 15-latka.
Teraz Pohankova dostała dziką kartę do turnieju WTA 250 w Ćennai w Indiach – to ostatnia impreza tej rangi w sezonie, razem z turniejami w Hong Kongu i Jiujiangu. W pierwszej rundzie pokonała Japonkę Nao Hibino, dziś walczyła o ćwierćfinał z Diane Parry.
Parry zaczęła mecz idealnie – po trzech gemach, w tym dwóch przełamaniach prowadziła już 3:0. I być może myślała, że z 17-latką z siódmej setki rankingu WTA upora się dość szybko. Zaczęły zaś bardzo późno, w Indiach było już dawno po godz. 22.
I wkrótce reprezentantka Francji musiała przeżyć szok, skoro sześć kolejnych gemów w tym secie padło łupem Słowaczki. Mało tego, Pohankova zaczęła też drugi set od breaka, co koniec końców okazało się kluczowe. Za moment Parry miała co prawda aż pięć okazji na powrotne przełamanie, ale żadnej z nich nie wykorzystała.
A wkrótce wszystko potoczyło się dość klarownym w tenisie schematem – serwująca wygrywa swojego gema. Tyle że takie coś premiowało Słowaczkę, to ona wygrała 6:3, 6:4, a w Ćennaju były wtedy trzy minuty po północy.
Po raz pierwszy w karierze awansowała do ćwierćfinału, o półfinał zagra z objawieniem drugiej częście sezonu – Janice Tjen. A i tak – bez względu na wynik – zapewniła sobie awans w rankingu o około 200 pozycji.

Diane Parry i Iga ŚwiątekMartin BernettiAFP
Leave a Reply