Już w sobotę rozpocznie się ostatni kobiecy turniej w głównym cyklu – WTA Finals w Rijadzie. Osiem zawodniczek powalczy o ponad pięć milionów dolarów i 1500 punktów do rankingu. Iga Świątek zacznie od pojedynku z Madison Keys, ale już w poniedziałek lub w środę stanie w szranki z Amandą Anisimovą. Po raz trzeci w tym sezonie. W pierwszym raporcie z Rijadu red. Żelisław Żyżyński z Canal+ porozmawiał z finalistką Wimbledonu oraz US Open. – Jestem pod jej wrażeniem – skomentowała ekspertka stacji Joanna Sakowicz-Kostecka.
Turniej WTA Finals rozpocznie się w Rijadzie w sobotę – tego dnia odbędą się dwa mecze deblowe, ale także i dwa starcia singlowe w grupie Sereny Williams. Czyli w tej, w której jest Iga Świątek. Polka zagra z Madison Keys (początek nie przed godz. 16), a po niej rywalizować będą: Amanda Anisimova z Jeleną Rybakiną. Obie Amerykanki debiutują w WTA Finals, dla Świątek to z kolei piąty start z rzędu.
W niedzielę zagrają zawodniczki z grupy Steffie Graf: Aryna Sabalenka zmierzy się z Jasmine Paolini, a Coco Gauff – z Jessicą Pegulą.
Rozgrywki grupowe zakończą się w czwartek, w piątek cztery tenisistki rywalizować będą w półfinałach, a w sobotę odbędzie się finał.
Amanda Anisimova rywalką Igi Świątek w fazie grupowej WTA Finals. Amerykanka podekscytowana rywalizacją
Wszystkie zawodniczki są już oczywiście w Rijadzie, trenują od początku tygodnia, dziś miały uroczystą prezentację i sesję. A we wtorek krótką rozmowę z Amandą Anisimovą przeprowadził red. Żelisław Żyżyński z Canal+. I choć Amerykanka zaczęła go kiepsko, w Auckland przegrała już pierwsze spotkanie, w Hobart oddała walkowerem ćwierćfinał, a w Melbourne odpadła w drugiej rundzie, to później coś się dotarło.
Wygrała dwie imprezy rangi 1000 (Doha i Pekin), zagrała dwa razy w finale Szlema (Wimbledon, US Open). I z uwagi na tę dyspozycję na kortach twardych w drugiej części roku, jest uważana za jedną z głównych kandydatek do tytułu w Rijadzie.

– Początek nie był idealny, ale znalazłam swój rytm i styl. Ten sezon dał mi wiele radości, był udany. I mam nadzieję, ze w Rijadzie też pójdzie mi dobrze – skomentowała.
A później odniosła się do czekającego ją starcia z Igą Świątek, bo już za kilka dni czeka je wzajemna potyczka. Polka była lepsza w finale Wimbledonu, rozbiła Anisimovą 6:0, 6:0, ale ta zrewanżowała się w ćwierćfinale US Open.
Tu jest inaczej niż zazwyczaj, bo w typowym turnieju nie zagrałybyśmy w pierwszej rundzie.
– Starcie w takich okolicznościach wywołuje we mnie wiele emocji – podkreśliła. I zaznaczyła, że już sam debiut w WTA Finals jest dla niej czymś ekscytującym.
Co ciekawe, w dwóch poprzednich sezonach WTA Finals wygrywała ta tenisistka, która okazywała się najlepsza w Pekinie, już po powrocie chińskiego tysięcznika do kalendarza. Najpierw była to Iga Świątek, później Coco Gauff. Teraz z tarczą ze stolicy Chin wyjechała właśnie Anisimova, uznawana przez ekspertów za “czarnego konia” finału.
– Mam słabość do niej, odkąd ją pierwszy raz zobaczyłam na żywo, w Rzymie w 2019 roku. Oniemiałam, bardzo podoba mi się jej technika – komentowała w Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka. – Jestem pod wrażeniem, jak używa swojej fizyczności, a przy tym zachowuje płynność. To wzór. Bo uderza z linii końcowej i relatywnie mało popełnia przy tym błędów. Owszem, w porównaniu do Igi czy Jasmine jest ich więcej, ale gdy postawimy przy niej inne ofensywne tenisistki, np. Ostapenko, to one robią ich znacznie więcej – dodała była tenisistka w raporcie z Rijadu, wyemitowanym przez Canal+.


Leave a Reply