Jaki piękny początek WTA 1000 w Pekinie. Polska radość po 113 minutach, 7-0 na koniec

Iga Świątek, Magda Linette i Magdalena Fręch są pewne gry w głównej drabince WTA 1000 w Pekinie, przedostatniego już w tym roku turnieju tej rangi. One zaczną zmagania za kilka dni, choć niewykluczone, że dołączy do nich wkrótce także i czwarta reprezentantka Polski. Mowa o Katarzynie Kawie, która po raz drugi w tym sezonie zdecydowała się na udział w kwalifikacjach “tysięcznika”. I w przeciwieństwie do Cincinnati, w Pekinie miała się z czego cieszyć.

Rywalizacja w Pekinie ruszy na dobre w środę, wtedy rozpoczną się zmagania w głównej drabince. W niej pewne miejsce mają trzy polskie zawodniczki: Iga Świątek, Magda Linette i Magdalena Fręch. Ta pierwsza, po wycofaniu się Aryny Sabalenki, będzie tu rozstawiona z “1”, zacznie zmagania od drugiej rundy. Pozostałe reprezentantki Polski trochę jednak spały w rankingu WTA, szanse na rozstawienie mają znikome. Choć w przypadku poznanianki jakaś nadzieja jest.

Takich dylematów nie ma za to Katarzyna Kawa, która grę w Pekinie rozpoczęła od eliminacji. Po raz drugi w tym roku zdecydowała się na taki ruch, by powalczyć o WTA 1000 – i to jest duża nowość. Poprzednio stało się to cztery lata temu. A teraz wystąpiła już w kwalifikacjach w Cincinnati (wysoko przegrała z Amerykanką Eminą Bektas), teraz ruszyła zaś do Chin.

I wpadła na Storm Hunter – jedną z najlepszych deblistek ostatnich lat, byłą światową jedynkę w tej specjalności, której wiosną zeszłego roku karierę przerwała poważna kontuzja kolana.

 

WTA 1000 w Pekinie. Katarzyna Kawa kontra Storm Hunter. Stawką finał kwalifikacji


 

Kawę i Hunter jedno łączy – obie nieskutecznie, jak dotąd, próbowały dostać się do najlepszej setki singlowego rankingu. Australijka na początku kwietnia zeszłego roku była 114. na świecie, właśnie wtedy miała swój najlepszy czas, gdy udanie łączy singla z deblem.

W grze podwójnej często zresztą dochodziła do decydujących spotkań, nawet w szlemach. I doznała kontuzji kolana, która na rok wyłączyła ją z gry. Teraz próbuje wrócić do wielkiego tenisa, był przebłysk w Guadalajarze, gdzie pokonała Kateriną Siniakovą. W Pekinie nie poszła jednak za ciosem.


Katarzyna Kawa rywalizowała o awans do drugiej rundy WTA 250 w Bogocie

 

Katarzyna KawaPawel Andrachiewicz / PressFocus / NEWSPIX.PLNewspix/East News


 

Na drodze Australijki stanęła Katarzyna Kawa, której rekordowym notowaniem w rankingu WTA była 112. pozycja z listopada 2020 roku. W lipcu już była bardzo blisko jej poprawienia, brakowały trzy miejsca. I właśnie wtedy, po kapitalnym turnieju w Bastad, przyszedł trochę słabszy okres, z pięcioma porażkami w sześciu meczach.

W Chinach też było ciężko, ale jednak tenisistka z Krynicy-Zdroju opanowała emocje. I w rankingu WTA “live” już jest 115. W Pekinie może więc dokonał przełomu w swojej karierze.

Kawa i Hunter rozegrały dwusetowe spotkanie, trwające blisko dwie godziny, ale emocji dostarczyły ogromnych. Australijka lepiej zaczęła, prowadziła już 3:0, ale cztery kolejne gemy padały łupem Polki. Serwis w ich starciu nie był żadnym atutem, w pierwszej partii przełamywały się osiem razy, w drugiej zaś – cztery. To jednak Katarzyna musiała grać w końcówce pod presją, by doprowadzić do tie-breaka.

W pierwszym secie wygrała go 7-5, zdecydowało to jedno małe przełamanie. W drugim też wyszła ze stanu 1:3 na 4:3, by później “gonić” tie-break. Ale jak już go dogoniła, to nie dała tym razem Australijce żadnych szans. 7-0 w trzynastym gemie i 7:6 (5), 7:6 (0) po 113 minutach gry.

32-letnia tenisistka zrobiła więc połowę drogi do głównej drabinki – sporych pieniędzy i być może rekordowego rankingu. Został jeszcze drugi: starcie z Dalmą Galfi lub Lindą Fruhvirtovą.


Katarzyna Kawa

 

Katarzyna KawaLuis ACOSTA / AFPAFP


 


Storm Hunter

 

Storm HunterWilliam WestAFP

Be the first to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published.


*